Aromatyczna zupa paprykowa |
Nie lubię Dnia Kobiet. Mój mąż kiedyś głośno i wyraźnie manifestował swoją niechęć do tego święta. Mówił wszystkim nie owijając w bawełnę, że ON Dnia Kobiet nie obchodzi. Szczerze mówiąc trudno, żeby obchodził, skoro jest facetem, ale ponieważ ON NIE OBCHODZI, nie mogłam spodziewać się życzeń, o kwiatku nie wspominając. Mało tego, musiałam tłumaczyć go przed kobietami ze swojej rodziny, które czuły się urażone.
Kilka lat temu zmienił jednak zdanie. Mój przekorny charakter już chciał powiedzieć: "Teraz to się w d... pocałuj" ale postanowiłam dyplomatycznie się ucieszyć. Od tamtej pory akceptuję zmianę. W tym roku ja postanowiłam zmienić zdanie. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na synów. Idą na łatwiznę. Poprosiłam, że jeśli chcą mi coś kupić na urodziny, to ucieszę się ogromnie z ptasiego mleczka ice frappe. Ale, że synowie prezent kupowali w ostatnim momencie, w lidlu, który widać z okna naszego domu, to na półce znaleźli tylko karmelowe, którego nie cierpię. Ale prezent to prezent i mam się ucieszyć. Sytuacja powtórzyła się na Walentynki. Na pytanie co bym chciała na Walentynki powiedziałam, że lizaka, takiego serduszkowego albo okrągłego ale przezroczystego. Dostałam taką wielką kulę, pełną zwykłych, małych lizaczków o nieokreślonym smaku. Bo takie tylko były w Biedronce po drodze ze szkoły.
Więc zapowiedziałam, że Dnia Kobiet nie obchodzę i nie chcę, żeby mi cokolwiek kupowali. Dyplomatycznie argumentowałam, że jestem ich mamą i chętnie będę obchodzić Dzień Matki, a za 8 marca dziękuję. No chyba, że, choć "stare konie" narysują mi laurkę. Mężowi też zaproponowałam dwie inne formy świętowania, zamiast tradycyjnego bukietu kwiatów. Nie będę zdradzać szczegółów. Uśmiechnął się i skomentował, że jedno nie przeszkadza drugiemu. Dostałam bukiet żółtych tulipanów. Pięknych, z kwiaciarni, nie z lidla. Ale realizacji reszty moich propozycji się nie doczekałam. Dlatego nie lubię Dnia Kobiet. Od teraz nie obchodzę. Walentynek też nie. W ogóle żadnych rocznic, urodzin itd. Nie chcę podarunków kupionych przy okazji, po drodze, bo trzeba. Nie chcę przyjemności robionej sobie, a nie mnie. Dziękuję. Życzenia i uścisk w takiej sytuacji jest bardziej szczery. Jak chcecie sprawić mi przyjemność, moi kochani mężczyźni, to się trochę wysilcie, a przede wszystkim słuchajcie co mówię.
W ramach wysilania się - zupa z pieczonej papryki. Wymaga serca, cierpliwości i pracy. Ale warto.
Składniki:
1 kg papryki (może być 1kg dla mniejszej rodziny)
1 passata
3, 4 ząbki czosnku
łyżka soku z cytryny
bulion warzywny (lub kostka rosołowa)
oliwa
imbir świeży
chili lub pepperoni świeże
słodka papryka
kolendra zmielona
sól, pieprz
Na zupę potrzeba około 1,5kg czerwonej papryki |
Paprykę posmarować oliwą, wstawić do piekarnika i opiekać aż skórka miejscami zrobi się czarna. Wyjąć ostudzić, wyciągnąć gniazda nasienne, obrać ze skórki.
Paprykę upiec w piekarniku aż skórka stanie się miejscami czarna |
W międzyczasie ugotować bulion warzywny. Do niego wrzucić paprykę, czosnek, kawałek imbiru i kawałek ostrej papryczki chili lub pepperoni. Gotować około pół godziny. Zblenderować. Doprawić solą, słodką i ewentualnie jeszcze ostrą papryką, pieprzem, szczyptą kolendry, sokiem z cytryny. Wlać passatę, zagotować, odstawić. Podawać posypaną natką pietruszki z grzankami lub pajdą ciemnego chleba.
Podawać z grzankami lub pajdą ciemnego chleba |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz