piątek, 11 sierpnia 2017

Efektowny sernik na zimno


Moi bliźniacy weszli w wiek "nie chce mi się". Nie chce mi się generalnie wszystkiego o co proszę ja lub ich tata. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy w tym roku zobaczywszy bilbord z reklamą Tour de Pologne, do znudzenia przypominali mi, żebym ich zapisała do edycji wyścigu dla dzieci - Nutella Mini Tour de Pologne.
Okazało się, że z zapisami do Katowic spóźniliśmy się, było zbyt wielu chętnych, więc zostali umieszczeni na dwóch listach - w Krakowie i Zabrzu. Nie wiedzieliśmy, gdzie uda nam się dojechać. Dokładnie 10 dni przed wyścigiem zaczęli sumienne treningi. Sami chodzili dwa, trzy razy dziennie z rowerami nie tylko na pobliskie podwórko, ale w czasie wyznaczanych sobie tras zwiedzali dwa sąsiednie osiedla. Nie przeszkadzało im słońce i wysoka temperatura. 
O dziwo nie zakładali, że wygrają. W Krakowie plan minimum polegał na dojechaniu do mety nie na ostatnim miejscu. Plan na Zabrze zakładał uzyskanie lepszej pozycji niż w Krakowie. Myślę też, że swój ukryty plan miał też Mikołaj - żeby być lepszym od brata. Dlaczego? W Krakowie zaraz na pierwszym zakręcie inny zawodnik wjechał tak mocno w tylne koło roweru Mikołaja, że zablokowały mu się przerzutki. Całą trasę pokonał bez zmiany. Nie przyjechał ostatni, plan zrealizował. Ale to Maciek święcił tego dnia triumfy. Przyjechał na metę przed Mikołajem, zdobywając całkiem przyzwoite miejsce. 
W Zabrzu dłuższy o 2km dystans i mordercze 36 stopni stawiała w wątpliwość start. Ale... nadal im się chciało! I obaj zrealizowali swój plan. Mikołaj pokonał brata, to on miał teraz swoją chwilę chwały i wynik obu okazał się dużo lepszy niż w Krakowie. Za rok chcą startować ponownie. Chyba zakładają, że nadal im się będzie chciało.
Do czego zmierza moja opowieść? Do tego, że jako rodzic takich dwóch "nie chce mi się" też miałam swoją chwilę dumy. Że jednak im się chciało. Że sami, bez pomocy, sugestii, próśb, namawiania coś osiągnęli. Że są jeszcze takie działania, w których im się chce. A poza tym duma tym większa, że to sport. Słowo daję, nic tak nie podnosi adrenaliny, jak rywalizacja sportowa. I nic nie wyzwala takich endorfin, jak sukces. Zwłaszcza swoich synów.
Więc dla moich bohaterów - sernik. A ponieważ gorąco i nie jesteśmy w stanie znieść jeszcze więcej stopni w domu z powodu działania piekarnika - na zimno.

Składniki:
spód:
1/2-3/4 dużej paczki herbatników pettitków
100g wiórków kokosowych
1/2 kostki masła lub margaryny
masa serowa:
500g sera białego "sernikowego" lub trzykrotnie zmielonego
450g śmietany 18%
2 śmietany "Śnieżki"
2 galaretki cytrynowe
4 łyżeczko żelatyny rozrobione w 1/4 szklanki gorącej wody
5-6 łyżek cukru pudru
2 galaretki krystaliczne Dr.Oetker cytrynowe
250g borówki amerykańskiej
1 granat

Wiórki kokosowe uprażyć na patelni. Herbatniki dobrze pokruszyć, wymieszać z wiórkami, dodać masło lub margarynę. Dobrze wymieszać do uzyskania w miarę jednolitej masy. Wyłożyć do okrągłej tortownicy, dobrze ugnieść łyżką, wstawić do lodówki do czasu wylania masy serowej.


Przygotować żelatynę. Dwie "normalne" galaretki cytrynowe zalać 500ml wrzątku, rozpuścić. Dwie galaretki krystaliczne przygotować zgodnie z instrukcją. Obie galaretki wystudzić.


W miseczce krótko zmiksować serek, dodać cukier puder, Śnieżki i śmietanę. Na koniec przestudzone, klasyczne galaretki cytrynowe i też przestudzoną żelatynę.



Masę serową wyłożyć na herbatniki. Wstawić do lodówki do częściowego stężenia. Gdy masa jeszcze będzie wyraźnie sprężysta, ale jeszcze nie całkowicie zastygnięta - układać owoce leciutko dociskając do masy. Z borówkami amerykańskimi świetnie skomponują się pestki granatu, ale oczywiście można dodać swoje ulubione owoce.



Na całość ostrożnie wylać tężejącą galaretkę krystaliczną. Wstawić do lodówki do całkowitego zastygnięcia.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz