Nie robię zbyt wiele przetworów. Pamiętam czasy mojej szkoły średniej, gdy latem zbierałam owoce na działce rodziców. Porzeczki czarne i czerwone, agrest, wiśnie. Ręce podrapane od agrestowych kolców, godziny spędzone wieczorem na wydłubywaniu pestek z wiśni. Wielkie garczki na kuchence, w których to wszystko się potem smażyło. Piwnica zapełniająca się bardzo szybko dziesiątkami słoików.
A ja niestety nie przepadam za kanapką z dżemem. Uwielbiam słodycze, ale jako deser, nie lubię nic słodkiego, jako konkretnego dania. Więc chleb z dżemem zjem, gdy jest to jedyna rzecz do zjedzenia, jaką mam.
Dżemy mojej mamy udało mi się za to bardzo szybko zagospodarować, jako dodatek do ciast, a w zasadzie tortów. Kwaskowaty dżem porzeczkowy (z czerwonych porzeczek) nadaje się wybornie jako warstwa łamiąca słodycz kremów w tortach. Wiśnie, wyjęte z konfitury, sprawdzają się świetnie w ciastach czekoladowych.
Ale moja własna rodzina należy do łasuchów, którzy bułkę z dżemem wielbią na równi z kanapką z serem żółtym. A najbardziej lubią ser biały z odrobiną dżemu. Więc robię dżemy, ale niezbyt wiele. Truskawki, gruszki z imbirem, jabłka z pomidorami i trochę eksperymentów. W tym roku padło na dynię. Uznałam, że będzie za mdła w wersji solo, więc pomieszałam ją razem z jabłkami.
Dżem z dyni
1kg pokrojonej dyni
1kg pokrojonych jabłek
1kg cukru
2 żelfixy lub dżemixy 2:1
odrobina cynamonu
Rozdrobnioną dynię i jabłka wymieszać z żelfixami i postępować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Po zagotowaniu z cukrem, wszystko zblenderować. Gorący dżem wlewać do wyparzonych słoików. Ja zamykam dżemy na spirytus. Kroplę spirytusu salicylowego zapalam na zakrętce i szybko zamykam słoiki. Odwracam do wystudzenia.
Dżem dyniowy naprawdę przepyszny,właśnie zniknęło pól słoika;)
OdpowiedzUsuń