Moje szkolne czasy przypadły na lata, gdy w sklepach niewiele było. Kartki na wędlinę i pół dnia stania w kolejkach po pachnące gumki chińskie. Zaspy ze śniegu po ramiona i taki mróz, że odwoływano na tydzień zajęcia w szkole. Zakaz biegania po trawnikach, łowienie dżdżownic z kałuż po deszczu i godziny zabawy na trzepaku. Gry w gumę, w chowanego w piwnicach i powrót z kluczem od domu od pierwszej klasy. Program w telewizji dla dzieci przez godzinę dziennie - Zwierzyniec, Michałki, plus Dobranocka. Gra w statki na kartce, w szubienicę i państwa-miasta. Pomarańcze, czekolada i szynka tylko na Boże Narodzenie. Dla rodziców największym problemem było zaopatrzenie w jedzenie. Ale tu niezastąpiona okazała się rodzina.
Mój wujek, dość bliska rodzina, w niedalekiej wsi wyrabiał wędliny. Głównie kiełbasy, salcesony, w okolicach świąt baleron. Miał swój sklep, ale w czasach "kartkowych" sprzedaż odbywała się tylko dla wtajemniczonych i po podaniu specjalnego hasła. Jak w "Stawce większej niż życie". Ale co to była za kiełbasa! Nie da się dziś takiej kupić. Wszystko naturalne, pachnące, niezapomniany smak. Zbyt często tej wędliny nie było, więc była bardzo cenna. Gdy przywoziliśmy, zawsze część była suszona nad kuchenką, a każdy skrawek wykorzystywany. Z takich właśnie resztek świątecznych powstawała pasta. Ta, którą zrobiłam teraz nie ma niestety tego smaku, co kiedyś, ale w grę wchodzi inny rodzaj mięsa po prostu. Ale smaczna jest bardzo i dzieciaki pochłonęły ją podczas kolacji i śniadania.
Składniki:
resztki szynki, kiełbasy, co mamy w domu i chcemy wykorzystać
jajko na twardo
koperek
łyżeczka majonezu
sól, pieprz
Wędlinę zmielić blenderem, dodać jajko, drobno posiekany koperek, łyżeczkę majonezu. Doprawić solą i pieprzem. I wspomnienie dawnych lat gotowe!
Kurczę, zrobić coś z niczego, to jednak mistrzostwo! Jutro wypróbuję.
OdpowiedzUsuńGosia P.