Jeszcze w studenckich czasach, na jakimś festynie, mój chłopak, albo już narzeczony, nie pamiętam jaki miał status, kupił mi pieczone, jadalne kasztany. Zawinięte były w zwykłą torebkę z brązowego grubego papieru. Zjeść było je ciężko, bo skorupki trudno było zdjąć i parzyły w ręce. Były twarde. Niezbyt mi smakowały. W każdym razie nie pamiętałam zupełnie, że potrafią być takie słodkie i dobre.
Nie tak dawno temu, mój mąż znów obdarował mnie woreczkiem tych owoców. Wrócił z zakupów, wypakował wszystko na stół i zamachał małym, foliowym workiem przed moimi oczami. Na moje stwierdzenie: - O, kupiłeś kasztany - odpowiedział: - Tak, zrób z nich coś dobrego. Popatrzyłam krytycznie na zawartość torebki. Cóż można zrobić z 20 kasztanów? Dobrego??? Miałam ciągle w pamięci tamte kasztany ze studenckich czasów, więc zabierałam się do nich, jak pies do jeża. Kilka dni przeleżały na stole, a ja się im przyglądałam. Potem zaczęłam przeszukiwać książki i internet w poszukiwaniu przepisów. Znalazłam, wypróbowałam i okazał się strzałem w dziesiątkę.Okazało się, że jadalne kasztany mogą być po prostu świetną przekąską, jak orzechy. Trzeba je tylko dobrze przygotować.
Najpierw każdy owoc nacinamy na krzyż po stronie węższego zakończenia. Wrzucamy do wrzątku i gotujemy 15 minut. Po wyjęciu z wody, układamy na blaszce, na dolnym poziomie, w nagrzanym piekarniku. Pieczemy około 20 minut w 220 stopniach. Studzimy i obieramy. Tak przygotowane kasztany są słodkie i miękkie.
Inspiracją do przygotowania kasztanów był przepis na stronie www.kuchnia-elexis.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz